Wiadomości

Moda na podmiejskie domki staje się problemem

Wzrost zamożności oraz coraz bardziej rozbudowana sieć dróg sprawiały, że od lat w Polsce nasilało się zjawisko wyprowadzania się z miast na tereny podmiejskie. Nie jest to nic nowego – w Stanach Zjednoczonych temat ten przerabiany jest mniej więcej od lat 60. i jest dużym problemem urbanistycznym. W Polsce skala zjawiska nie była aż tak duża, jednak pandemia mocno je nasiliła. Obecnie coraz częściej mówi się o tym, że moda na podmiejskie domki staje się problemem.

Pandemia COVID-19 i motywowaną nią lockdown dały się w kość szczególnie mieszkańcom miast. Okresy, gdy przemieszczanie się w przestrzeni publicznej było radykalnie ograniczone, wiele osób skazywało na ciągłe przebywanie w ciasnym mieszkaniu. W tym właśnie okresie narodziło się masowe marzenie o wyprowadzeniu się za miasto. Dom z własnym ogrodem wydaje się zabezpieczać na przyszłość przed takimi sytuacjami. Jednak czy na pewno jest to dobre rozwiązanie?

Wielu agentów ostrzega, że osoby, które przed pandemią nie myślały o wyprowadzeniu się za miasto, nie powinny teraz podejmować tej decyzji pod wpływem impulsu. Pandemia przejdzie, życie w miastach wróci do normalności, a dom poza miastem nie przemieści się bliżej pracy i sklepów. Takie miejsce zamieszkania ma swoje plusy (cisza i przestrzeń), ale też duże minusy (brak dostępu do infrastruktury i ciągłe dojazdy).

Już teraz moda na podmiejskie domki wywindowała ceny działek. Jak podaje portal nieruchomosci-online.pl w swoim kwartalnym raporcie, za grunty budowlane trzeba zapłacić więcej niemal we wszystkich lokalizacjach. Szczególnie szybko stawki rosły w pobliżu miast. I tak np. ceny działek w Zakopanem wzrosły z 532 zł/m² aż do 596 zł/m², działek w Olsztynie z ok. 200 zł/m² w do 277 zł/m², a gruntów budowlanych w Lublinie z 288 zł/m² do 320 zł/m².

Coraz droższe są też materiały oraz usługi budowlane, chociaż na to wpływa nie tylko koniunktura w budownictwie jednorodzinnym. Z tego względu budowa domu jest obecnie nawet o kilkadziesiąt procent droższa niż jeszcze 2-3 lata temu.

Jednak nie tylko drożyzna jest negatywnym efektem mody na wyprowadzki poza miasto. Jak już wspomnieliśmy, jest to proces znany w państwach Zachodniej Europy oraz w Stanach Zjednoczonych. Nazywany jest eksurbanizacją, a w języku angielskim – sprawl city (rozlewanie się miast). Pociąga za sobą wiele negatywnych skutków, zarówno dla przyrody, jaki i dla samego miast.

Wskutek rozlewania się zabudowy na przedmieścia, miasta tracą zwartą strukturę. Sprawia to, że rosną koszty utrzymania dróg oraz przyłączy wodnych, gazowych i elektrycznych. Do tego coraz droższy robi się transport publiczny, a wszystkie budynki muszą być zaopatrzone w duże parkingi, co jeszcze bardziej rozrzedza zabudowę.

Podmiejskie gminy z otwartymi ramionami witają nowych osadników, ponieważ oznacza to dla nich zwiększenie dochodów. Jednak z czasem może to też być problemem. Nowe osiedla często są budowane na uboczu, w miejscach, gdzie nie ma infrastruktury. Powodowane jest to tym, że po prostu tam są tańsze działki. Jednak oznacza też, że gmina musi tę infrastrukturę zbudować. W przypadku dróg często rodzi to konflikty, ponieważ deweloper może deklarować, iż niebawem obok domów powstanie asfaltowa droga, gmina jednak nie ma na to pieniędzy. W efekcie do domu można dojechać tylko dziurawą, gruntową drogą, która po deszczu zamienia się w błoto.

Narastająca moda na podmiejskie domki może być coraz większym problemem. Zabudowa realizowana jest bez sensownego planu, chaotycznie, deweloperzy nie zwracają uwagi na urbanistyczne perspektywy danej lokalizacji. Wielu ekspertów spodziewa się, że za kilka lat czeka nas fala powrotów z przedmieść do miast.

Zostaw komentarz

Może Ci się także spodobać